* * *
Witajcie po dłuższej przerwie!
Nie wiem jak Wy, ale ja się stęskniłam za tym naszym blogowym światem:) Niestety, pomimo tylu życzeń, które od Was otrzymałam i za które serdecznie dziękuję, nie udało mi się wkroczyć w ten Nowy Rok z "kopyta". To już trzeci rok z rzędu, w którym po okresie świąteczno-noworocznym ktoś z naszej rodziny ląduje w szpitalu. Pech chciał, że znów byłam to ja... Wspominałam Wam, że troszkę "odchorowałam" przygotowania świąteczne. No i doigrałam się... Od kilku tygodni kaszlę ze względu na przewlekające się zapalenie zatok i naderwałam sobie mięśnie międzyżebrowe:/ Od ponad tygodnia czuję okropny ból w okolicy żeber, z tego powodu nie mogę kaszleć i nawet ciężko mi się oddycha. Także przestrzegam wszystkich - nie lekceważcie zapalenia zatok, to cholerstwo może nie jedno nabroić w Waszych organizmach. Wczoraj siedziałam na izbie przyjęć podłączona do kroplówki z ketonalem i czeka mnie tomografia zatok, mnóstwo badań i łażenie od lekarza, do lekarza. Hurra... niezły początek roku nie? Chyba coś jest z tymi przesądami - jak spędzisz ostatni dzień w roku, taki będzie cały kolejny. U mnie niestety ta teoria się sprawdza;)
Ale, nie była bym sobą, żeby tak bezproduktywnie chorować. Co to, to nie. W końcu zapowiadany remont sam się nie zrobi. Wzięłam się do pracy i zaczęłam zbierać moje pomysły w całość.